dwie postacie dzieci z kwaśną miną

Kiedy świadomie decydujemy się na rodzicielstwo mamy ogrom teorii dotyczących tego, jak będziemy wychowywać swoje dzieci. W momencie ich narodzin, świat wywraca nam się do góry nogami. I nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że jesteś tego świadomym. Posiadanie dzieci wiąże się z ogromnym poświęceniem i zmianą, nie rezygnacją pewnych planów. Dobrze jest wiedzieć, że dziecko scala tylko tych partnerów, którzy wspólne zdecydowali o tym, że chcę być rodzicami. Niestety nawet najbardziej „grzeczne” (*grzeczne – w znaczeniu, śpi, czuwa spokojnie, ma unormowany rytm dnia) maleństwo. Hmmm, takich dzieci jest niewielki procent. Duży wpływ na to, jak zachowuje się nasze dziecko mają…nasze emocje. Nawet jestem w stanie zaryzykować twierdzenie, że poza chorobą, to my wpływamy na emocje naszego dziecka. Stąd nie znam dzieci, które urodziły się jako złe.

Kto jest odpowiedzialny za emocje?

Dziecko przychodzi na świat i z wachlarzem wszystkich emocji. Różnice jest taka, że nie potrafi nimi zarządzać i w naturalny sposób wykorzystuje je do wywołania w nas reakcji wsparcia, gdy czuje się głodne, zmęczone i smutne. Rodzice czasem zapominają, że to my jesteśmy odpowiedzialni za emocje naszych dzieci. Niestety czasem nieświadomie, a co niektórzy świadomie wywołują w dziecku odpowiedzialność za swoje emocje, przykład: „Powinieneś mamusi pomóc, nie widzisz, że jest mi smutno?”; „Dlaczego jesteś taki niegrzeczny, teraz cioci będzie smutno”. Moi drodzy i ciocia, i mama są dorosłymi osobami, więc powinny same zadbać o swoje emocje. Naszym zadaniem jest nauczyć i siebie i dzieci, że to, że się złościmy jest naszym wyborem. I jeżeli ktoś może z tym coś zrobić, to jesteśmy my od tego, a nie osoby z zewnątrz. Stąd, nie używaj i naucz swoje dziecko, że nikt was nie denerwuje, to wy się denerwujecie.

Przykład:

– Zdenerwowałeś mnie. Jak mogłeś zostawić włączony gaz?!
– Zdenerwowałam się, bo zostawiłeś włączony gaz!

Niby to samo. A jednak to są dwa różne komunikaty. W pierwszym zrzucamy na dziecko odpowiedzialność za swoją złość. W drugim mówimy o swojej złości, wskazując na jej powód. Nie przerzucając winy za swoje emocje na dziecko.

Zapomnijcie więc o sformułowaniach: „Wystraszyłeś mnie”; „Zasmuciłeś mnie”; „Wkurzyłaś mnie”; „Zawstydziłaś mnie”. Dziecko może kompletnie nie mieć takich intencji, by nas zezłościć, zawstydzić, zasmucić czy wkurzyć.

Pomoc potrzebna od zaraz

Tak, czasem macie prawo czuć się zmęczeni, sfrustrowani i wyczerpani ciągłą opieką nad swoimi dziećmi. Sprawdźcie tylko, czy przypadkiem za dużo od siebie nie wymagacie. Nie wrzuciliście na siebie zbyt wiele zadań. Zajęcia z rytmiki, śpiew, języki obce, pływanie, itp. , bo przecież chcemy dla dziecka jak najlepiej. My stajemy się szoferami, a nasz dom hotele, bo gdy późno do niego wracamy, to jedynie na co mamy ochotę, to wskoczyć pod prysznic i na położyć się na sofę. A tu przecież jeszcze kolacja, zadania domowe i to co najważniejsze, pobyć ze sobą. Nasze dzieci za nami tęsknią i chcą pogadać, a my? Czasem chcielibyśmy ciszy i spokoju, a nasza energia właśnie się wyładowuje jak baterie w pilocie. Złość wkracza do akcji. Nie tylko my jesteśmy wtedy zmęczeni, dzieci także. Ich energia także się wyczerpuje i czują frustrację z powodu zadań domowych. Wtedy wystarczy byle zapalnik i złość ogarnia całą rodzinę. Niektórym może przejść przez myśl, że nasze dzieci są niewdzięczne, bo przecież tak się dla nich poświęcamy. Jeżeli tak odczuwacie, to wiedzcie, że gdzieś jest czegoś za dużo i dla was, i dla dzieci. Spójrzcie na harmonogram i zastanówcie się jak go na nowo ułożyć, czy można coś wyrzucić, czy można dogadać się z innym rodzicem, że w jedną stronę on zawozi, a w drugą wy przywozicie. W dużej mierze, to tylko, naprawdę tylko dobre dobrze zarządzanie w czasie. Nie bójcie się prosić o wsparcie innych dorosłych. Dokładnie każdy rodzic przechodzi, przechodził, lub będzie przez to samo przechodzić.

Rodzic i pierwszy nauczyciel

Nasze dzieci mają prawo nas złościć, poruszać i prowokować, wywierać nacisk, ponieważ rodzą się totalnie bezbronne i jako ssaki są najdłużej zależne od dorosłych osobników. Mając cały wachlarz emocji i brak umiejętności nimi zarządzania, mamy czasem wrażenie, że nasze dzieci celowo nas denerwują. A tak nie jest. W ten sposób demonstrują, że potrzebują naszej pomocy w zaspokojeniu swoich potrzeb. Kto inny, niż rodzic ma moralny obowiązek zabezpieczyć te potrzeby i nauczyć dziecko samemu to robić. To w pewnym sensie przywołując dziecko na świat jesteśmy w dwóch rolach: rodzica i pierwszego nauczyciela.

Trzy procesy dziecięce

Dlatego też, dziecko przychodząc na świat dziecko funkcjonuje w trzech procesach: przeżyć, urosnąć i nauczyć się wszystkiego. Stąd, gdy jest głodne, zmęczone, senne, jest mu zimo, gorąco, będzie reagowało w taki sposób, w jaki potrafią, ale także w taki sposób jak im pokażemy, że mogą reagować. Poprzez rośnięcie należy rozumieć, przechodzenia przez fazy niemowlęctwa do dorosłości. Oprócz fizycznych zmian, budowania relacji rodzinnych i społecznych, wychodzenia z kręgu najbliższej rodziny w przysłowiowy świat, potrzebują się jeszcze wszystkiego nauczyć. To rodzice jako nauczyciele pierwotni, a później nauczyciele w przedszkolu i w szkole, w połączeniu z rówieśnikami, uczą się wzajemnie rozwijania swoich kompetencji kluczowych i uniwersalnych, które pozwolą im prawidłowo, a co a tym idzie szczęśliwie funkcjonować w społeczeństwie i systemie zawodowym.

Czy blog Ci się podoba, a treści są dla Ciebie wartościowe?  Możesz dobrowolnie wesprzeć moją działalność!

Stres rodzicielski

Gdyby tego było mało, w dniu narodzin, a właściwie od momentu, gdy dowiadujemy się, że będziemy rodzicami, zaprzyjaźnia się z nami stres rodzicielski. To z nim przyjdzie nam żyć do końca naszych dni. Począwszy od troski o bezpieczny poród, poprzez zdrowe dorastanie, mądrą młodość, szczęśliwe zakładanie własnej rodziny, aż po wnuki. Mając takiego przyjaciela, jakim jest stres rodzicielski, dobrze iść z nim na układ i nie wywoływać go zbyt często, byśmy nie schowali swoich dzieci pod kloszem. Niestety dzieci mogą nauczyć się żyć tylko na własnych błędach. Mimo całej miłości, nie przeżyjemy za nich życia i nie usuniemy kłód spod ich nóg. Robiąc to wyrządzamy im tym ogromną krzywdę. Nie będą potrafili zdrowo funkcjonować w społeczeństwie zawodowo- prywatnie-towarzyskim.

Pamiętajmy więc, że dzieci nie rodzą się złe. I jeśli ktoś tak twierdzi, dobrze jest spojrzeć na rodzinę pochodzenia, bo to od niej wyniosło pierwsze i mocno zakorzenione wartości, schematy zachowań i system reakcji. I nawet jeśli czasem zachowuje się źle, to kompletnie nie umniejsza to ich wartości.

człowiek przy półce z książkami

Warto przeczytać

Moi Drodzy. Jeżeli zaciekawiło was, to co mówię, to ogromnie polecam do uzupełnienia swojej wiedzy literaturę, z której sama korzystam. Bardzo przydatna do dzisiejszego wpisu jest książka „Rodzicielstwo bez awantur. Jak odzyskać spokój w rodzinie i wesprzeć rozwój dziecka” Daniel Siegel i Tiny Payne Bryson. Książka uświadamia, jak można przerwać błędne koło trudnych domowych sporów dotyczących zachowania. Oprócz konkretnych wskazówek pomagających w ustaleniu granic, sposobów na napady złości, przedstawia fakty dotyczące funkcjonowania mózgu dziecka.

Zachęcam do jej kupna przez mój link afiliacyjny. Dzięki temu zachęcacie mnie do stałego poszerzania mojej biblioteki o ciekawe księgozbiory, z którymi chętnie się z wami dzielę.

Zainteresowany książką? Sprawdź, gdzie kupisz ją w korzystnej cenie. Kupując przez linki poniżej wspierasz rozwój bloga. Dziękuję!

Zachęcam do subskrypcji mojego kanału na Youtube:

Zapraszam również do obejrzenia krótkiego filmu podsumowującego temat:

A dla zabieganych wpis blogowy czytany przez autorkę 🎙️:

Przeczytałeś już:

Podobne wpisy

2 Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *