Jesteśmy istotami relacyjnymi. Praktycznie stworzeni zostaliśmy do bycia w stadzie. Badania dowodzą, że dzieci odseparowane od miłości rodzicielskiej, głaskania, przytulania czy kołysania, marnieją, wręcz usychają, a co słabsze jednostki umierają. Decyzja, by tworzyć z kimś związek jest najważniejszą decyzją, która nieść będzie konsekwencje do końca naszych dni. Otwieramy się na partnera i pokazujemy swoje „miękkie podbrzusze” w nadziei, że nas nie skrzywdzi. Mamy coraz większą świadomość ważności relacji w życiu każdego z nas, stąd bardzo ważnym jest odpowiedzialne wykonywanie obowiązku rodzicielskiego wobec własnych dzieci. Niestety współczesny świat serwuje nam lekkie podejście do życia. Pewnego rodzaju epikureizm jako dążenie do szczęścia i przyjemności, który zwalnia nas z obowiązku bycia świadomym za budowanie relacji w rodzicie. Swoboda oraz podążanie za maskowaniem rzeczywistości, jaka prezentowana jest w mediach, sprawia, że ludzie pomimo, iż potrzebują głębokich relacji, sami dają z siebie niewiele. Ta wewnętrzna pustka relacyjna pcha często do kolejnych związków, by właśnie jej nie odczuwać. Dzieci uczą się poprzez obserwację nas. Jeżeli widzą, iż sami nie dajemy radę z dotrzymaniem obietnic i utrzymaniem związku, same w przyszłości wykazują podwyższone ryzyko na rozstania z partnerem.
Współczesny świat 4.0.
Życie we współczesnej rewolucji 4.0 sprawia, że nie dajemy sobie czasu na powolne poznanie, głębsze doświadczanie i esencjonalną bliskość z partnerem. My się nawzajem konsumujemy jak jedzenie typu fast food− szybko, przyjemnie, smacznie. I pomimo świadomości konsekwencji, nie potrafimy lub po prostu nie chcemy zmienić tego współczesnego rozluźnienia obyczajowości. Warto tutaj przytoczyć słowa Michael Schulte-Markwort: „Daj sobie czas na twój związek, dzieci, małżeństwo i rozstanie”.
To czego nie widać, nie znaczy, że tego nie ma.
Współczesne dane są bezlitosne, pokazują, że ponad połowa małżeństw rozwodzi sią, a znaczna część przechodzi kryzys. Właściwie czekam na moment, gdy rodziny świadome swojego kryzysu zaczną korzystać z interwenta kryzysowego lub terapeuty, by wesprzeć siebie i dzieci. Ogromnym trudem jest wnieść się ponad poziom własnego kryzysu i mieć jasność, że świadomie lub podświadomie włączamy dzieci w nasze załamanie. Dzieci żyją obok nas i nawet jeśli kłócimy się, gdy położymy je spać, a w ciągu dnia udajemy, że nic się nie stało, to wiedzcie, że nie jesteśmy w stanie ukryć przed nimi naszej energii, która wypływa z emocji.
Kryzys w związku jest sygnałem, że to co robimy obecnie już nas nie wzmacnia. Potrzebujemy nowej drogi. To szybko możemy sobie uzmysłowić. Natomiast trudniej znaleźć drogowskaz, który zaprowadzi nas do harmonii w związku. Dobrze jest wiedzieć, że każdy związek co pewien czas potrzebuje burzy, by na nowo ułożyć się w rzeczywistości. Przeżywacie kryzys? Czy potraficie go nazwać, powiedzieć co u was „nie działa”? Zapraszam was tutaj do mojego wpisu na blogu − “Kryzys w związku”.
Czy blog Ci się podoba, a treści są dla Ciebie wartościowe? Możesz dobrowolnie wesprzeć moją działalność!
Zawsze jest dobry moment, by zacząć rozmawiać.
To teraz umówcie się ze sobą na burzę mózgów. Przyjrzyjcie się swoim uczuciom, czy jest co jeszcze rozpalać. Widzę wokół siebie wiele „martwych” małżeństw, które dryfują po oceanie niezrozumienia i samotności. Niby razem, a jednak samotnie. By zrozumieć, czy jest dla was wspólna przystań warto, odpowiedzieć sobie na kilka pytań;
1. Czy jest we mnie gotowość na pracę, która może być długim procesem?
2. Co jest w waszej relacji jest dla ciebie wsparciem?
3. Co możesz stracić, gdy zdecydujesz się na rozstanie?
4. Jak wyglądałby twój świat, po rozstaniu?
5. Czego, jak myślisz brakuje twojemu partnerowi?
6. Czy masz w sobie przestrzeń, by usiąść do wspólnej rozmowy i otwarcie porozmawiać?
7. Kiedy to zrobisz?
Tylko baśnie kończą się na: „I żyli długo i szczęśliwie”. Wspólne życie, to czasem ciężka praca, ale warta wykonania. Nawet jeśli po dyskusji i podjętych działań, nic z tego nie wyjdzie, to możecie być pewni, że włożyliście całe swoje serce, by wam się udało. Rozstanie wtedy przebiegać będzie w spokojniejszą atmosferę, chociaż wcale nie łatwiejszych emocjach.
Żeby odbudować, najpierw trzeba zburzyć.
Zatem umówcie się ze sobą na spotkanie. Pomyślcie, z kim możecie zostawić dzieci, gdzie możecie wyjechać, by w miejscu neutralnym przedyskutować, przepłakać, przekrzyczeć wszystko co tak długo w sobie skrywaliście. Wasz wyjazd nie ma być relaksem, ma być oczyszczeniem. Zabierzcie ze sobą notatnik, zróbcie wspólne notatki, spiszcie związkowy kontrakt z określonym terminem. Przyjmijcie, że w określonym czasie przyjedziecie tu znowu, by przeanalizować co już zrobiliście i na jakim etapie związku jesteście. Burzcie i budujcie na nowo, bo w domu czekają na was wasze dzieci, które potrzebują stabilnego fundamentu. A jeśli wasza relacja jest już do rozbiórki, zadbajcie o nie, by wasze rozstanie nie zamieniło w zgliszcza ich życia.
Zachęcam do subskrypcji mojego kanału na Youtube:
Zapraszam również do obejrzenia krótkiego filmu podsumowującego temat:
Przeczytałeś już:
2 Komentarze