
Co zamiast zgniłego kompromisu?
Nie jesteśmy istotami, które mogą żyć same. Do harmonijnego rozwoju potrzebujemy innych osób. Miejscem, gdzie z jednej strony powinniśmy czuć się dobrze jest dom, w znaczeniu rodziny. Jednak z drugiej strony najczęściej ten dom jest powodem naszych rozterek. Mamy zarazem ogromną potrzebę być razem, jak i potrzebę bycia odrębnością w tym byciu razem. Zapewne są wśród was osoby, które po trudnym dniu czy to w pracy, czy po sprzeczce z przyjacielem, mają ochotę wrócić do domu, by na chwilę pobyć samym. Przemyśleć całą sytuację, by nabrać do niej dystansu. Jednak domownicy mogą mieć inne potrzeby w stosunku do nas w tym momencie, a nasza odmowa budzić może ich wyrzuty i pretensje. Co można zrobić, by pogodzić te dwie potrzeby, bez zgniłego kompromisu?
Dobrze jest w pierwszej kolejności wiedzieć, że wspólnie na siebie wpływamy. Dokładnie potrafimy wyczuć energię z jaką wkracza domownik. Co za tym idzie? Czujemy, że coś się wydarzyło, natomiast nie jesteśmy w stanie tego nazwać. Stąd podstawowe pytanie kierowane do partnera: „Stało się coś”? I jeżeli w drugiej osobie jest przestrzeń na rozmowę, wówczas zapewne zachęci go to do zwierzeń. Natomiast, gdy do domu wraca osoba jeszcze pełna emocji, potrzebująca przemyśleć całą sytuację, wówczas zadane pytanie może zadziałać jak przysłowiowa płachta na byka lub podanie wymijające wypowiedzi: „Nic”. W takiej sytuacji, zamiast kontynuować rozmowę, która może zakończyć się konfliktem, i jednocześnie tworzyć w głowie własną interpretację , w stylu: „Nie chce ze mną rozmawiać, ignoruje mnie, nie liczy się ze mną itp.”, dobrze jest powiedzieć, co zauważyliście i zaoferować siebie jako rozmówcę, gdy tylko będzie partner będzie na nią gotowy.
Przykład:
– Kochanie, czy coś się stało?
– Nie, nic. Nie mam ochoty o tym rozmawiać.
– Rozumiem, czuję jednak, że coś się wydarzyło, możliwe, że potrzebujesz czasu. Jak będziesz gotowy, to wiedz, że z przyjemnością cię wysłucham.
Tego typu komunikat może być używany jednakowo w stosunku do dorosłego, jak i nastolatka, który przeżywa emocje, chociaż nie potrafi ich nazwać.
Zastanów się, nim w sobie zakotwiczysz samospełniającą się przepowiednię
Bycie w związku polega na byciu blisko siebie samego, to znaczy blisko swoich potrzeb, ale ze świadomością, że druga połowa ma tak samo. To pozwolenie sobie na wyrażanie własnych pragnień, przemyśleń i odczuć bez przenoszenia na partnera odpowiedzialności, że: „Powinien się domyśleć”. Nic w tym stylu. Zamykanie się w sobie i czekanie, aż druga strona się domyśli jest drogą donikąd. A właściwie do kłótni i rozstań. Dlatego proponuję zmienić sytuację i komunikować się wprost. Zobaczycie, że jest to rozwiązanie na wiele problemów w związku i pozwala uwolnić się od interpretacji, gdyż od razu można sytuację rozwiązać, dopytując się o szczegóły, wyjaśniając swój punkt widzenia.
A co ze samospełniającą się przepowiednią? Ano w życiu jest tak, jak myślisz, że będzie. Z prostej przyczyny. Skoro przewidujesz, że coś się nie uda, generujemy energię, która będzie dyskredytować działanie zmierzające do sukcesu. Będziesz odkładać wykonanie, przez co robiąc coś w ostatnim momencie, może nie mieć to takiej wartości, gdyby poświęcić na to więcej czasu. Myśląc, że inni nie chcą z tobą spędzać czas, zaczniesz być bardziej podejrzliwym, czujnym i przede wszystkim będziesz szukać w zachowaniu drugiej osoby potwierdzenia swojej tezy. Zapomnisz o uśmiechu i otwartości.
Czy blog Ci się podoba, a treści są dla Ciebie wartościowe? Możesz dobrowolnie wesprzeć moją działalność!
Szukaj rozwiązań
Stad moja propozycja, zmień myślenie, a zmienisz swoje nastawienie, a tym samym swoje działanie. Już dzisiaj zacznij trenować zmianę myślenia. Dlatego wracając do domu późnym wieczorem, zamiast myśleć, że zapewne po powrocie czeka cię sporo pracy, bo rodzina zapewne bawi się w najlepsze, to zamiast wchodzić naładowanym negatywnie, to pomyśl, że masz niesamowite szczęście, że ktoś na ciebie czeka w domu, to, że będą naczynia do zmywania znaczy, że macie co jeść, porozrzucane ubrania świadczą o tym, że macie się w co ubrać. A tak zupełnie już poważnie. Zadzwoń do domu na 15 minut przed przyjazdem i poproś, by zrobili przynajmniej część rzeczy, na których ci zależy.
Uśmiechnij się do ludzi wokół, tym bardziej w dzisiejszych czasach, gdy otaczają nas osoby, które schowane są gdzieś głęboko w swoich sercach i bardziej przypominają mentalne jeże, gotowe kłuć słowem. Wewnątrz, każdy z nas skrywa miękkie podbrzusze.
Warto przeczytać
Moi Drodzy. Jeżeli zaciekawiło was, to co mówię, to ogromnie polecam do uzupełnienia swojej wiedzy literaturę, z której sama korzystam. Bardzo przydatna do dzisiejszego wpisu jest książka „Siedem zasad udanego małżeństwa” Johna M. Gottman, Nan Silver. To praktyczny przewodnik jak żyć z drugą osobą. Związki zwane udanymi, wcale nie są mądrzejsze od innych. One po prostu wiedzą, że nie wolno dać władzy naszym negatywnym myślom. Ich związki są inteligentne emocjonalnie. Zachęcam do jej kupna przez mój link afiliacyjny. Dzięki temu zachęcacie mnie do stałego poszerzania mojej biblioteki o ciekawe księgozbiory, z którymi chętnie się z wami dzielę.
Zainteresowany książką? Sprawdź, gdzie kupisz ją w korzystnej cenie. Kupując przez linki poniżej wspierasz rozwój bloga. Dziękuję!
Zachęcam do subskrypcji mojego kanału na Youtube:
Zapraszam również do obejrzenia krótkiego filmu podsumowującego temat:
A dla zabieganych wpis blogowy czytany przez autorkę 🎙️:
Przeczytałeś już:
Jeden komentarz